czwartek , 25 kwietnia 2024

Content Marketing, czyli parę słów o tym, co musi zawierać internetowy artykuł


[ SEOWind.io - pisz treści które rankują się w TOPach ]

Za każdym razem, gdy siadam przy biurku z zamiarem napisania artykułu, zadaję sobie jedno ważne pytanie: co zrobić, żeby mój artykuł wyróżniał się na tle innych. Zasięgając porad u ekspertów w dziedzinie, nieraz możemy usłyszeć o czymś, co nosi wdzięczną nazwę content marketing. W sumie czemu nie, ale czy przypadkiem to wystarczy, żeby wysłać efekt mojej pracy w przestrzeń globalnej sieci, tak, by natychmiast słuch o nim nie zaginął. Nie chcę tutaj, broń Boże, ujmować znaczeniu content marketingu – z całą pewnością jest to bardzo ważny element w całej tej zabawie. Jestem jednak zdania, że samo sklejanie literek i cyfr w jedną całość z nadzieją trafienia w centrum konsumenckich potrzeb nie jest wszystkim. Jest na pewno solidnym fundamentem, ale nie wszystkim.

Stąd też mój dzisiejszy pomysł napisania artykułu o pisaniu artykułów, jakkolwiek ironicznie by to nie brzmiało.

Content Marketing – Artykuł musi mieć sens

Brzmi banalnie, czyż nie? Czasami sam nie dowierzam, jak wiele internetowych artykułów nie ma puenty, a muszę powiedzieć, że czytam ich całkiem sporo. Widać w nich dużą dawkę dobrych chęci i trafnych spostrzeżeń, to prawda, ale kończąc czytać tekst, zadaję sobie pytanie: do czego właściwie pił autor. Wyrzucił z siebie sporo jadu i gdzieniegdzie trafił w sedno (i w sumie chwała mu za to), ale poza tym nie wyszło z tego nic więcej niż sztuka dla sztuki. Pierwszą rzeczą, jaką uczy się studentów w szkole pisania, jest wyznaczenie w pracy punktu początkowego A i punktu końcowego B. Pisanie artykułów może nie równa się pisaniu noweli, ale reguły są w gruncie rzeczy bardzo podobne. Między A i B zdajmy się na własną pomysłowość i finezję, ale nie zapomnijmy dotrzeć do punktu B. Mówiąc prościej: zdajmy sobie sprawę z tego, co chcemy przekazać naszym tekstem i dlaczego w ogóle zasiedliśmy do jego napisania. Jeśli po to, żeby puścić wodze fantazji dla samego faktu puszczenia wodzy fantazji, może lepiej się wstrzymać.

Optymalna długość artykułu jest kluczem

Ach, odwieczne pytanie o optymalną długość artykułu. Moja odpowiedź na nie brzmi: artykuł musi być tak długi, na ile potrzebujesz tego do wyrażenia swoich przemyśleń. Nie urywajmy myśli w połowie tylko dlatego, że przekroczyliśmy jakąś magiczną granicę liczby słów. A propos granic: jaka jest magiczna bariera w kontekście pisania internetowych artykułów? Raz jeszcze, to zależy, niemniej liczne badania prowadzone w tym zakresie jasno wskazują, że najlepiej mierzyć w tekst mieszczący się w granicach 1000 – 1500 słów. Nie za krótko, nie za długo. Wystarczająco dużo, żeby przekazać to, co chcemy przekazać; wystarczająco mało, żeby nie zanudzić czytelnika na śmierć.

Artykuł nie może być bezkręgowcem

Tak samo jak kręgosłup trzyma ludzkie ciało w pionie i pozwala mu normalnie funkcjonować, tak struktura artykułu pozwala mu być czymś więcej niż zwykłą słowną papką. Co ciekawe, wiele internetowych artykułów całkowicie zapomina o strukturze, co z góry skazuje je na porażkę. Jak na ironię, jest to bardzo prosta sztuczka, która w żaden sposób nie wpłynie na jakość naszej pracy. Osobiście zalecam trzymanie się poniższego wzoru, do którego sam stosuję się w większości przypadków (co widać choćby na przykładzie tego artykułu)

  • WSTĘP – przywitajmy czytelnika i przedstawmy mu ogólny obraz tego, czym mamy zamiar zająć się w głównej części naszego artykułu
  • PRZEDSTAW SWÓJ PUNKT – podzielmy się tym, co mamy do powiedzenia i spróbujmy to jakoś poprzeć
  • PRZEDSTAW KOLEJNY PUNKT – podzielmy się kolejnym przemyśleniem i spróbujmy je jakoś poprzeć
  • PRZEDSTAW KOLEJNY PUNKT – i tak w kółko aż do wyczerpania pokładów naszej mentalnej energii
  • PODSUMOWANIE – wcale nie musi być długie, wystarczy jedno lub dwa zdania; niemniej zawsze warto całość swoich przemyśleń do kupy na końcu artykułu; bez tego to trochę jak wychodzić z imprezy bez pożegnania

Wewnętrzne linkowanie w celu poprawy wiarygodności i nie tylko

Strategia wewnętrznego linkowania, tj. umieszczania hiperłącz dla innych treści zawartych na naszej stronie internetowej, ma duże znaczenie i może służyć do umocnienia jej ogólnej wartości na rynku online. Nie ma w tym również nic szczególnie skomplikowanego. Wystarczy pamiętać o czterech złotych zasadach.

  1. Żeby wewnętrzne linkowanie miało sens, musimy najpierw generować odpowiednio dużo treści na naszej stronie. Nie odsyłajmy nikogo nigdzie na siłę. Cierpliwość w tym wypadku naprawdę popłaca.
  1. Im głębiej zaprowadza czytelnika hiperłącze, tym lepiej. Z reguły nie warto linkować słów do strony głównej czy głównych zakładek.
  1. Podpinajmy pod hiperłącza tylko te słowa i treści, które faktycznie mają potencjał, żeby zainteresować czytelnika.
  1. Z reguły od 3 do 10 linków na artykuł uważa się za optymalną ilość. Nie linkujmy więcej, niż jest to potrzebne. Inaczej zamiast zachęcić czytelnika, istnieje spora szansa, że go zniechęcimy.

Siła obrazków jest nieoceniona

Internetowy artykuł bez zdjęć to trochę jak sztuka w teatrze bez scenografii. Pomijając już nawet walory czysto estetyczne, bo to chyba jest oczywiste, zdjęcie w artykule służy jako swojego rodzaju przerywnik. A przerywniki są bezcenne, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdzie nasza koncentracja i brak cierpliwości nieraz nie pozwalają nam dotrwać do końca 30-sekundowego filmiku na YouTubie. Prawdą jest, że obrazki niewiele wnoszą w kwestii siły przebicia naszych wypocin w systemach wyszukiwarek, ale przecież nie piszemy dla robotów, a dla ludzi. Tak jak wspomniałem na wstępie tego artykułu, content marketing to nie wszystko. Odpowiednio dobrane zdjęcie nie tylko pozwoli czytelnikowi złapać oddech (i ewentualnie sprawdzić Facebooka), lecz także umocni naszą argumentację i pozwoli jej lepiej zapaść w pamięć odbiorcy. W ramach testu polecam odkopać jeden z zeszłorocznych artykułów, który szczególnie przypadł ci do gustu. Idę o zakład, że ten artykuł ma zdjęcia i do tego nie są to pierwsze z brzegu obrazki.

Unikalna treść, która nie bierze się znikąd

Chcąc wyróżnić się od innych robiąc dokładnie to samo i w takim sam sposób jak oni nie wróży specjalnie owocnych rezultatów, a mimo to wiele osób – jakby na przekór – robi właśnie to. Jako autor, zawsze dbam o to, by upewnić się, że mówię swoim głosem. Niestety nie mogę tego powiedzieć o sporej części bloggerów i innych „dostawców” internetowych treści, którzy momentami zdają się cytować innych autorów, którzy cytują innych autorów, którzy to cytują jeszcze innych autorów. Z pewnością jest to błędne koło, w którym nie chcielibyśmy się znaleźć. Inną sprawą jest natomiast unikalność samej treści. W tym nie pomoże nam nikt, jak my sami. Nie oznacza to, że musimy koniecznie zajmować się egzotyczną tematyką. Czasem wystarczy egzotyczne podejście do monotonnego tematu; zrobienie czegoś, na co nikt przedtem nie wpadł, jednak pod warunkiem, że faktycznie służy to naszemu produktowi.

Nie zaszkodzi przestrzegać zasad ortografii i interpunkcji

Nie chodzi tu o to, żeby każdy przecinek i każdy myślnik był na swoim miejscu, ale najbardziej podstawowe rzeczy, jak „ó”, przecinek przed „że” i tym podobne, to na pewno dodatkowy bonus dla naszego artykułu. Logika jest tu bardzo prosta: poprawna interpunkcja nikogo nie odstraszy, a ma potencjał zyskać nam przychylność. Dla odmiany, rarzonce błendy interpónkcyjne są w stanie skreślić nas raz na zawsze.

Mając wszystko te punkty odhaczone z listy, jest jeszcze jedna rzecz, która stanowi w pewnym sensie wisienkę na torcie solidnego artykułu. Rzeczą tą jest aktywny aniżeli bierny charakter artykułu. Mówiąc bardziej precyzyjnie: spróbujmy pobudzić czytelnika do działania, zmienić jego nastawienie, tudzież pomóżmy mu rozwiać wątpliwości na jakiś temat.

I rzecz jasna nie bójmy się w tym wszystkim wychodzić naprzeciw popularnym, ugruntowanym opiniom. Ludzie docenią oryginalny content i zechcą śledzić nasze dalsze poczynania w internetowej sferze, jeśli my sami odważymy się mówić własnym głosem i oderwać się od rutynowego sposobu przekazywania treści w Internecie.go

Spodobał Ci się nasz poradnik?

Myślisz że pomoglibyśmy Twoim znajomym? Podziel się z nimi linkiem na Facebooku.

[mashshare]

Z góry dziękujemy! : )

O LukaszZelezny

Prelegent, trener, autor. Head of Organic uSwitchUK. Zajmuje się SEO, PPC i mediami społecznościowymi. Prywatnie fan podróżowania, drum and bassu i szkockiej.

Zobacz również

Jak wypozycjonować kanał na YouTube

YouTube to druga co do wielkości platforma wyszukiwania na świecie. Z tego powodu, każdy twórca …

4 komentarze

  1. A gdzie obrazki???

    Serio: Twój artykuł sugeruje, ze Content Marketing to jedynie artykuły, treści do czytania, a to nie tak do końca jest, prawda?

    • A mogę odpowiedzieć za Łukasza? Jeśli tak, to podpiszę się pod jego punktem widzenia. Content marketingg w polskim wykonaniu (prawdę mówiąc nie tylko) bazuje na artykułach z treścią. Dlaczego nie tzw. infografika? Dlatego, że to schemat, który zawsze wymaga opisania, żeby nie pozostawiał zbyt dużej dowolności interpretacyjnej, bo nie o to chodzi w CM. A dlaczego nie film? Po prostu – większości z nas nie stać na przygotowanie profesjonalnej treści tego typu. Tekst jest relatywnie najprostszy, choć nie banalny. A statyczna grafika, no cóż… też wymaga komentarza.

      • Masz dużo racji, choć myślę że Isabeli mogło chodzić bardziej o teorie. W teorii wiadomo, content marketing to nie tylko tekst. W praktyce (w Polsce ale i poza) tekst jako CM jest jego najpopularniejszym wcieleniem.

  2. Content marketing to nie tylko treść do czytania i tyle. Odsyłam do ojca chrzestnego pojęcia, na stronie CMI wszystko ładnie opisane. Prościej, mam nadzieję, z przykładem cofnięci u mnie tez sie znajdzie. Wiec nie jest to jedynie teoretyczne pojęcie.
    A ze w Polsce cm funkcjonuje tylko jako czytanki, to nie wiedziałam, stad tez zadałam pytanie. I nie żałuje, bo w życiu by mi nie przyszło do głowy, ze jest aż taka różnica w pojmowaniu pojęć podstawowych. Szczególnie, ze podcasty tez nowe dla wielu osób nie są, prawda? VLogi?
    Pozdr