piątek , 29 marca 2024
Home / News / Postacie fikcyjne a social media

Postacie fikcyjne a social media


[ SEOWind.io - pisz treści które rankują się w TOPach ]

Kampanie marketingowe, a już z pewnością te związane z szerszym użyciem różnego rodzaju social media, gdzie interakcja z użytkownikami i podsycanie więzi z publicznością to chleb powszedni, opierają się na pozytywnym przekazie emocjonalnym, który sprzyja budowaniu dobrego wizerunku. Przy tej okazji pomocne może stać się wykorzystanie fikcyjnych postaci.

Bohaterowie interesujących opowieści, czy to książkowych, komiksowych, czy filmowych lub teatralnych, inspirują nas od lat. Najczęściej są to wyraźnie nakreślone charaktery o głębokich osobowościach, z gruntu dobre, chaotyczne albo nawet złe. Żeby ich historia zaciekawiła czytelnika czy widza muszą być „jakieś”. W celu zaistnienia w świadomości szerszej rzeszy odbiorców są skonstruowane tak, by budzić jakieś emocje. Możemy ich lubić i kibicować, żeby udało im się to, do czego dążą, ale na pewno chcemy z uwagą śledzić ich losy i rozwój wypadków. Świetna historia i dobrze zarysowana postać potrafią być nam bliższe niż rzeczywiste osoby. Nic więc dziwnego, że taki potencjał musi gdzieś znaleźć ujście.

Przede wszystkim powyższą zależność wykorzystują, a jeśli nie to z pewnością ucieka im sprzed nosa spora okazja, sami twórcy i producenci dzieł, gdzie „występują” bohaterowie cieszący się sympatią i uznaniem publiczności. Już pod koniec lat 70., po tym kiedy do kin weszła pierwsza odsłona sagi „Gwiezdnych Wojen”, mogliśmy uświadomić sobie ogrom możliwości jakie dają wszelakie akcje marketingowe wokół głównego wydarzenia. Rozmaite kubki, koszulki, figurki i plakaty, a także rzadsze i bardziej egzotyczne propozycje, które są dziś gratką dla fanów i kolekcjonerów, to tylko czubek góry lodowej jaką są materiały promocyjne. Dziś trudno byłoby sobie wyobrazić sobie nowej blockbusterowej kreskówki bez dołączonej do tego całej masy zabawek i gadżetów z kolorowymi animacjami. Wyobraźnia reklamodawców nie zna umiaru, i właściwie nie istnieją ograniczenia w tym aspekcie, poza oczywiście ewentualnym przesyceniem rynku. Poza tym jednak jest to dochodowy biznes, czasem większy niż oryginalny produkt. To działa, bo ludzie chcą utożsamiać się z popularnymi bohaterami, być częścią aktualnych popkulturowych trendów, podążać za modą. Dlatego też chętnie kupią charakterystyczne rzeczy z nimi związane, a sprzedawcy prześcigają się w pomysłach na ciekawy asortyment: Wilson, czyli piłka do siatkówki służąca za towarzysza dla rozbitka z „Cast Away” albo specjalna edycja cukierków w kształcie fasolek na wzór „Fasolek Wszystkich Smaków Bertiego Botta” z serii o Harrym Potterze – to jedne z wielu towarów skierowanych do wiernych fanów. Badania pokazują, że rozpoznawalność przekłada się na zyski. Płatki śniadaniowe z narysowaną kreskówką sprzedają się w większych ilościach niż te bez takich dodatków. Niektórzy uczestnicy testów poglądowych podkreślają nawet, że smakują lepiej, choć tak naprawdę niczym się nie różnią. Klient zatem chętniej sięgnie po produkt, który bardziej przyciągnie jego uwagę, bo na przykład „gdzieś już to widział” albo „coś o tym słyszał”. Większość konsumentów podejmuje swoje zakupowe decyzje na podstawie tego, jak bardzo ufają danej marce, i z czym im się ona kojarzy.

 

Rozwój internetu dostarczył marketingowcom nowych, potężnych narzędzi promocyjnych, zwłaszcza w postaci social mediów, pozwalających na skupienie w jednym miejscu dużych grup użytkowników, którzy często już na starcie są oddanymi fanami marki. Posiadanie większej liczby obserwujących umożliwia również szybkie dotarcie z odpowiednią treścią na wartościowe rynki. Marketing na social mediach musi bazować na intymności, osobistym charakterze relacji z publicznością. Musi łączyć ludzi wokół tej samej idei, rozbudzać sentymenty i dawać możliwość interakcji. Postacie fikcyjne wpisują się w te zasady doskonale. Są doskonałym przedłużeniem oryginalnej historii, a niejednokrotnie żyją własnym życiem. Dzięki obecności on-line ich aktywność nie musi kończyć się tam, gdzie kończy się historia, ani nawet ograniczać się do świata, z którego pochodzą. Słynni bohaterowie mają swoje konta na twitterze czy facebooku i swoich oddanych followersów, zachowując się i pisząc tak, jakby byli prawdziwymi osobami.

Mogą przypominać ciekawe historie ze swoim udziałem, prezentować jakieś ogólne złote myśli czy komentować bieżące wydarzenia. Świetnym przykładem takiej akcji, zakrojonej na szeroką skalę, jest Richard Castle – postać z serialu „Castle”, pisarz powieści sensacyjnych, który podąża za piękną i niezłomną panią detektyw z nowojorskiej policji w celu inspiracji. Ma on swoje konta na twitterze facebooku, korzystając z nich właściwie jak każdy inny celebryta ze świata rzeczywistego. Co więcej, dla niewtajemniczonych mógłby się wydawać normalnym, istniejącym autorem, ponieważ publikuje własne książki, takie, jakie tworzyłby serialowy Richard Castle, utrzymane w podobnym stylu i dotyczące podobnych wydarzeń.

Internet jest jednak bardzo dynamicznym medium, gdzie każdy może tworzyć i modyfikować treści, na przykład robiąc popularne memy. Każdy pomysł może okazać się strzałem w dziesiątkę, jeśli tylko autor będzie interesującego miał coś do przekazania. Użytkownikami twittera są na przykład tak różne osobliwości jak Bóg, Homer z Simsponów, toster czy też kapelusz Pharrella (Pharrell’s Hat), nawiązujący do zabawnego nakrycia głowy założonego kiedyś przez wokalistę. Z tego względu różna będzie także żywotność różnych propozycji. Aktualne hity rozpowszechniają się błyskawicznie, ale nie trwają wiecznie, bo są zastępowane przez coś innego. Generalnie właściwie każdy może założyć fanpage z perspektywy charakterystycznej postaci fikcyjnej, albo też wykorzystać ją w inny sposób do własnych celów biznesowych. Oczywiście mając na uwadze wszelkie aspekty prawne, czyli przede wszystkim prawa autorskie. Najlepsze będą materiały, z których można korzystać bez ograniczeń, należące do tak zwanej domeny publicznej.

Jest sporo takich fikcyjnych postaci, o których słyszał prawie każdy. James Bond, to najbardziej znany agent Jej Królewskiej Mości, bohater licznych powieści Iana Fleminga i równie wielu adaptacji filmowych, przynoszących jedne z największych zysków w historii kina. Znamy go jako czarującego amanta i amatora wstrząśniętych lecz nie zmieszanych drinków martini. Ten symbol męskości, ale też szyku i elegancji, kojarzy się z wartką akcją i szybkimi samochodami. Zobaczymy go u boku pięknych kobiet, w pościgu za czarnym charakterem oraz przy stole do gry pokerowej w Texas Holdem, chyba najpopularniejszej odmianie on- i offline. Wszystko to sprawia, że marka 007 to pożądany obiekt pod względem marketingowym. Bez wątpienia może być zestawiany z produktami najwyższej jakości i górnej półki. Dlatego warto  wykorzystać tę zależność na przykład w reklamie towarów luksusowych, gadżetów, wielkich konceptów czy sprzętów zaawansowanych technologicznie. Wśród innych postaci niemal gwarantujących pozytywne reakcje w social media wyróżnić można bohaterów znanych kreskówek jak sympatyczny kot – obibok Garfield, zajmujący się głównie spaniem i konsumowaniem ulubionej lasagni, luzacki i trochę bezczelny królik Bugs, czy zyskujący nadludzką siłę po zjedzeniu puszki szpinaku marynarz Popeye.

703px-Bugs_Bunny_Walk_of_fame[Kreskówkowy królik doczekał się nawet swojej gwiazdy w Alei Sław]

Odmienne podejście do tematu stanowi stworzenie i wypromowanie własnego fikcyjnego charakteru. Najwięcej sensu ma to wtedy, kiedy nasza firma posiada własną maskotkę, używaną do celów promocyjnych. Wtedy nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ją „ożywić”, wprowadzając w świat social mediów. Jeśli takowej nie mamy, być może jej stworzenie otworzyłoby nowe możliwości marketingowe. Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę różne czynniki, takie jak branża, rynek czy grupa docelowa, a także sposób w jaki maskotka odzwierciedlałaby główne idee firmy. Zalety takiego rozwiązania najlepiej oddają historie sukcesu.

I tak na przykład humorystyczny duet bohaterów zaproponowany przez drażetki M&Ms może pochwalić się ponad 10 milionami fanów na facebooku. Na polskim podwórku całkiem popularny jest Mały Głód, znany z reklam Danio. Przenosząc maskotkę do sieci, trzeba także być przygotowanym na regularne dostarczanie ciekawych treści oraz konieczność ciągłego dbania o dobre relacje z publicznością, ze szczególnym uwzględnieniem wzajemnych interakcji, które w środowisku online mogą być dość specyficzne. Powinniśmy mieć trochę gotowych pomysłów, przydatnych na różne okazje. Zawczasu warto także pomyśleć nad tonem w jakim będzie utrzymywane internetowe „życie” naszego bohatera lub bohaterki. Z reguły kontekst humorystyczny sprawdza się w takich sytuacjach najlepiej, i sprzyja lepszym reakcjom odbiorców, o ile oczywiście nasz biznes nie zajmuje się zbyt poważnymi sprawami, które kłóciłyby się ze zbyt swobodnym stylem. Dobrym rozwiązaniem może być też przeprowadzenie czegoś w stylu próbnej kampanii, na przykład poprzez zorganizowanie konkursu, gdzie moglibyśmy przeanalizować różne opcje. Tak czy inaczej postacie fikcyjne mogą w znaczny sposób poprawić wydajność naszych kampanii marketingowych, jeśli tylko włożymy w to trochę pracy i kreatywności.

Grafika: From Wikimedia Commons, the free media repository

 

O Azteq Azteq

Zobacz również

Jak wypozycjonować kanał na YouTube

YouTube to druga co do wielkości platforma wyszukiwania na świecie. Z tego powodu, każdy twórca …